środa, 17 grudnia 2008

Rozliczenia...

Coż, trochę się nazbierało, wszak ostatni wpis datuje się na maj br.
Nie pisałem trochę z powodu braku czasu (szukanie pracy, a gdy już ją wreszcie mam, to przez nią też za bardzo nie mam kiedy pisać :(), trochę z powodu braku tematów - polityką się nie interesuję, bo i tak "wybrańcy narodu" zrobią zawsze innaczej niż bym ja chciał:(. Cóż, dupokracja.
Niezadługo wrzucę artykuł o tym, jak media robią nam "wodę z mózgu" - i to nie nasze, ale hamerykańskie, które moją Mamę uczyniły rasistką :).

Z mojego osobistego podwórka mogę się tylko pochwalić, że stałem się bardziej mobilny, bo zamiast laptopa do pracy nosze teraz... HTC Himalaya (taki pocket pc, u nas szerzej znany jako ERA MDA II).
Ma kilka plusów, których laptop nie ma:
- mieści się do kieszeni (laptop nie bardzo),
- ma baterię która nawet jakiś czas działa (jakoś lapki jak kupowałem używane, to nie zwracałem na ten szczegół uwagi, bo i tak robiły w zasadzie za "stacjonarne"),
- można z niego bezproblemowo zadzwonić :D
Poza tym cena była okazyjna, bo jedynie 140PLN :D - plusy pracy w "komisie gsm"
Spisuje się nawet dobrze, w każdym razie bezproblemowo w drodze mogę sobie na nim jakiś filmik obejrzeć - to jak wracam z pracy PKS-em do domu... (bo rano wole te godzinke kimnąć).

A teraz chciałbym się podzielić swoimi spostrzeżeniami z obsługi mnie przez pewne panie w 2 sytuacjach w 2 różnych firmach...

Sytuacja I:
Jako, że do pracy większość drogi pokonuję za pomocą PKS-u to postanowiłem sobie nabyć bilet miesięczny. Tak więc zaraz po "zdobyciu" gotówki udałem się na dworcu do okienka z informacją co takiego poza wpłaceniem "kasiory" jeszcze muszę zrobić aby nabyć glejt na przejazdy.
Pani na wstępie mnie poinformowała, że muszę dać zdjęcie "legitymacyjne" aby mogła mi bilet miesięczny wyrobić. Potem mnie poinformowała, że bilet mogę sobie nabyć tylko na określoną godzinę/kurs (oki, to jeszcze jestem w stanie zrozumieć) i tylko w tymi kursami będę mógł "za okazaniem" jeździć...Oki, to też zrozumiałem... przewożnika nie ma już jednego, są różni... Mówi się trudno...
Ale teraz najlepszy zonk... bilet miesięczny można nabyć tylko i wyłącznie w dniach od 25-poprzedniego miesiąca do 5-aktualnego miesiąca...
Bilet miesięczny jest ważny od pierwszego do ostatniego dnia danego miesiąca.
A jako, że to był 8 grudnia (poniedziałek) to biletu już nabyć sobie nie mogę...
Na pytanie, czy mogę w takim razie nabyć bilet z dniem dzisiejszym po "normalnej" cenie (pal licho te 8 dni straconych i tak byłbym parę pln do przodu) pani mi odpowiedziała, że nie... "bo listy już poszły"
Ja rozumiem, że nie ma w PKS biletu np: tygodniowego, bądź na określoną ilość przejazdów (np 10 w obie strony) ale to już jest zacofanie totalne... w XXI wieku, w kraju "jewropejskim" w stolicy województwa...
Biurwokracja i tyle... znaczy się trza będzie sobie nabyć skutera i śmigać w okresie wiosna-jesień tym do pracy lub zrobić "prawko" i nabyć jakowyś pojazd.

SYTUACJA II:
Musiałem w celach służbowych udać się na pocztę, aby nadać paczkę.
Jako, że to był cel służbowy, plan był taki:
- miałem paczkę podać przez okienko,
- druczek wypełniony (wcześniej) też,
- zapłacić.
Jednak nie okazało się to takie proste...
A dlatego, że zawartość paczki zmieściła się w kopercie (była taka niewielka).
Tutaj okazało się, że biurwokracja znów ruuuuuuuuuulez...
Bo pani z okienka, powiedziała mi, że koperty jako paczki mi nie nada.
Bo tak ma w przepisach i już... nawet mogę sobie wołać kierownika i tak nic to nie da...
Na moje zapytanie, dlaczego kurier z jakiegoś "Gońca" czy innej firmy tak może zrobić (tzn kopertę przyjąć jako paczkę - za paczkę się drożej płaci), odpowiedź uzyskałem, że kurier to jest kurier a tu jest Poczta Polska i jak mi się nie podoba, to w ogóle nie muszę nic wysyłać...
W tym to momencie przestałem się dziwić, czemu "poczta" ma z roku na rok coraz mniejsze zyski i obroty :D
Na szczęście pani zgodziła się koperte wysłać jako list polecony..., wyszło niby 2x taniej, ale gdzie zasada "nasz Klient nasz Pan"?


Jak widać, nie ma co bronić "komuny" w firmach. Niech to się w końcu wszystko rozp... może będzie w końcu normalnie.
I tym optymistycznym akcentem konczę